Szczepienia są najbardziej opłacalną metodą profilaktyki zdrowotnej. W Polsce kalendarz szczepień ochronnych od kilku lat nie ulega jednak żadnym poważnym zmianom. Dlatego pod względem dostępu do nowych szczepień jesteśmy w ogonie UE – oceniają eksperci.
O tym, jak zwiększyć dostęp do innowacyjnych szczepień w Polsce, dyskutowali w piątek podczas seminarium, które odbyło się w Warszawie.
Jak podkreślił prof. Andrzej Radzikowski z I Katedry Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, kalendarz szczepień obowiązkowych od sześciu lat nie uległ w Polsce poważnym zmianom i uzupełnieniom. Te, do których doszło, miały jedynie charakter kosmetyczny.
Według specjalisty, nadal zdrowe niemowlęta urodzone o czasie otrzymują w Polsce szczepionkę, która zawiera całe komórki krztuśca (DTPw) i przez to wywołuje silniejsze odczyny poszczepienne niż szczepionka tzw. acelularna (bezkomórkowa). Co więcej, u sześciolatków nadal refunduje się doustną szczepionkę przeciw polio, zawierającą wirusy atenuowane (tj. o znacznie niższej zdolności do wywoływania chorób), po której notowane są epizody reakcji porażennych, na szczęście krótkotrwałych.
Prof. Maria Borszewska-Kornacka, kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka WUM zwróciła uwagę, że polscy rodzice ciągle muszą z własnej kieszeni płacić za szczepionki tzw. skojarzone – tj. pięcio- lub sześciowalentne. Zapewniają one ochronę przeciwko pięciu lub sześciu chorobom zakaźnym jednocześnie. Ich zaletą jest to, że pozwalają uniknąć dzieciom dodatkowego bólu i odczynów poszczepiennych. Ponadto w kalendarzu szczepień obowiązkowych nadal brak jest szczepień przeciwko pneumokokom dla całej populacji dzieci do 2 lat.
„Na dzień dzisiejszy polski kalendarz szczepień, przy aktualnym systemie finansowania, tj. sztywnym niemal budżecie Ministra Zdrowia przyznawanym corocznie na zakup szczepionek, jest w zastoju. Pod względem dostępu do szczepień zaczynamy coraz bardziej odstawać od innych krajów UE, również od krajów o podobnym systemie ochrony zdrowia i o podobnym PKB” - powiedział PAP dr Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń.
Jak wyjaśnił, Czechy, Słowacja, Węgry wprowadziły do kalendarza szczepień obowiązkowych nowe szczepionki m.in. dlatego, że stosują mechanizmy pozwalające częściowo refundować niektóre szczepienia. W Czechach i Słowacji częściowo refunduje się np. szczepionkę przeciw HPV (wirus brodawczaka ludzkiego, który odpowiada za rozwój raka szyjki macicy ) dla nastoletnich dziewcząt, w Słowacji szczepionkę przeciw rotawirusom (wywołującym biegunki), a na Węgrzech szczepionkę przeciw pneumokokom. W Polsce innowacyjne szczepienia, które nie są obowiązkowe, nadal są w pełni finansowane ze środków własnych obywateli, dlatego są rzadziej stosowane.
Dr Grzesiowski ocenił, że różnice w dostępie do nowych szczepień odbiją się na stanie zdrowia naszego społeczeństwa. Wiadomo np., że zaszczepienie wszystkich niemowląt przeciw pneumokokom już po dwóch latach przynosi 50-procentowy spadek zachorowań na poważne schorzenia wywoływane przez te bakterie – zapalenie płuc, sepsa czy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Takie są m.in. doświadczenia Kielc, które w ciągu 4 lat finansowania szczepień przeciw pneumokokom u niemowląt zaobserwowały spadek o połowę zachorowań na zapalenia płuc u dzieci do 5. roku życia. Oszczędności z tym związane wyliczono na 1 mln zł.
Dodatkowo, po 3-4 latach szczepienia wszystkich niemowląt zaczyna być widoczny tzw. efekt populacyjny, tj. spadek zachorowania wśród dorosłych, którzy komunikują się z maluchami - tłumaczył w rozmowie z PAP Grzesiowski. Chodzi przede wszystkim o seniorów, którzy – poza dziećmi do 5. roku życia – są również bardziej narażeni na zapalenie płuc wywołane przez pneumokoki.
Maciej Nowicki z firmy HTA Audit, która zajmuje się oceną technologii medycznych, zwrócił uwagę, że obecnie w Polsce nie ma równego dostępu do szczepień spoza kalendarza obowiązkowego. Niektóre innowacyjne szczepionki są finansowane przez samorządy lokalne mieszkańcom danej gminy. Dzieje się tak np. w przypadku szczepienia nastolatek przeciw HPV czy niemowląt przeciw pneumokokom. Poza tym część rodziców stać na drogie szczepienia, a innych nie.
HTA Audit wykonała analizę systemów szczepień w krajach UE oraz w Australii i na tej podstawie zaproponowała trzy rozwiązania, które pozwoliłyby zwiększyć dostęp do szczepień nieobowiązkowych w naszym kraju.
„Jeden z nich wydaje się być na wyciągnięcie ręki” – powiedział Maciej Nowicki. Jego zdaniem, szczepionki te mogłyby znaleźć się na wykazie leków refundowanych z odpłatnością dla pacjenta w wysokości 30 lub 50 proc. Byłyby wówczas wydawane na recepty w ogólnodostępnych aptekach.
Dwa pozostałe scenariusze - utworzenie w ramach istniejącego programu szczepień ochronnych katalogu szczepień częściowo gwarantowanych lub utworzenie w ramach koszyka świadczeń gwarantowanych katalogu szczepień dodatkowych – wymagałyby już zmian prawnych - zaznaczył Nowicki.
Eksperci podkreślali, że zwiększenie dostępności szczepień jest opłacalne dla budżetu państwa.
"Szczepienia to samofinansująca się inwestycja” – przekonywał Grzesiowski. Za przykład dał szczepienia przeciw rotawirusom. Według niego, co roku Narodowy Fundusz Zdrowia płaci 70 mln za hospitalizacje dzieci cierpiących na biegunki wywołane przez rotawirusy. „Ta kwota wystarczyłaby na pokrycie kosztów szczepień przeciw rotawirusom dla całej populacji niemowląt i jeszcze byśmy zarobili, bo uniknęlibyśmy kosztów pośrednich, związanych np. ze zwolnieniami lekarskimi rodziców” - ocenił.
Recenzje