Aptekarze chcą, by rząd zastopował sprzedaż leków bez recepty
Argumentują, że chodzi o bezpieczeństwo pacjenta. Naczelna Izba Aptekarska apeluje, by rząd zmienił rozporządzenia, które klasyfi kują leki dopuszczone do sprzedaży w placówkach obrotu pozaaptecznego. Wg Izby w całym kraju co roku odnotowywanych jest od 10 do 20 proc. więcej przedawkowań takich leków.
- Rząd powinien wycofać z dystrybucji pozaaptecznej leki silnie działające, bo za skutki ich efektów niepożądanych płacimy wszyscy z pieniędzy publicznych przy okazji hospitalizacji pacjentów - mówi Marek Jędrzejczak, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej. Podkreśla, że tylko w aptekach leki są pod właściwą kontrolą.
W Europie lekarstwa poza aptekami można kupić w Danii i Francji. Najbardziej restrykcyjne przepisy są w Niemczech i Czechach. U nas tymczasem tabletki stają się często dodatkiem do zakupów spożywczych. Do znanego z reklam zalecenia, by "przed użyciem zapoznać się z ulotką dołączoną do opakowania", stosują się nieliczni, o konsultacjach "z lekarzem lub farmaceutą" nie wspominając. Tymczasem przyjmowanie takich leków na dłuższą metę jest szkodliwe.
Do gry o pacjenta włączają się jednak producenci leków. PASMI (Polski Związek Producentów Leków bez Recepty) zwraca uwagę na pozytywne aspekty przepisów. Przede wszystkim dla pacjentów zamieszkujących poza aglomeracjami miejskimi. Przekonują, że likwidacja sprzedaży pozaaptecznej uderzy głównie w pacjentów, ograniczając im dostępność do leczenia najprostszych dolegliwości, takich jak ból, gorączka czy przeziębienie. - Nadużywanie leków trzeba analizować.
Konstruktywniejszy od zakazu byłby powrót do dyskusji o utworzeniu instytucji, która zbierałaby i przekazywała informacje o rynku leków na potrzeby wszystkich zainteresowanych - zauważa Ewa Jankowska, prezes PASMI.
Trudno się dziwić, że producenci bronią swoich interesów. Im więcej pigułek ludzie kupują podczas codziennych zakupów, tym większe zyski dla nich. Nie dziwi też, że w kierunku tej kupki spoglądają też aptekarze. Funkcjonująca od dwóch i pół roku ustawa refundacyjna nadszarpnęła ich budżety. Leki refundowane mają urzędową cenę, którą narzuca minister zdrowia. Aptekarz może nałożyć maksymalnie 16 proc. marży. Straty odczuwają zwłaszcza małe apteki. Te sieciowe jakoś sobie radzą.
Nierzadko zdarzają się jednak sytuacje, gdy aptekom na stanie brakuje leków.
Nie opłaca im się sprowadzać wszystkich. Wolą odesłać z kwitkiem pacjentów, informując ich, że lek, owszem, będzie, ale np. za dwa dni. Do tego ceny na listach refundacyjnych minister zmienia co dwa miesiące, aptekarzom nie opłaca się więc ich też magazynować - za moment się może okazać, że urzędowa cena ulega zmianie, a jeśli będzie niższa, dla firmy oznacza to stratę.
- Taki system zagraża bezpieczeństwu i zdrowiu. Leków brakuje, a apteki mogą upadać. Udział procentowy sprzedaży leków w sklepach to nieistotna wartość ekonomiczna dla supermarketów, a może mieć duże znaczenie dla kondycji apteki - zauważa Michał Pilkiewicz z firmy IMS Health. Dlatego jego zdaniem minister nie powinien umywać rąk.
Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia pytani, czy zamierzają przeciwdziałać niekontrolowanej leków, odsyłają sprzedaży jednak do projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Propozycja, którą ma się wkrótce zająć rząd, nie przewiduje wprawdzie ograniczeń sprzedaży popularnych środków przeciwbólowych, ale odnosi się do dystrybucji leków z substancjami psychoaktywnymi. Minister chce nałożyć ograniczenia ilościowe przy ich sprzedaży. Chodzi o medykamenty zawierające np. pseudoefedrynę, dekstrometorfan lub kodeinę. Ma je w składzie co najmniej kilka popularnych leków dostępnych dziś bez recepty. Sięgają po nie młodzi ludzie i traktują jak używki. Zgodnie z propozycją farmaceuta lub technik farmacji miałby więc obowiązek odmówić sprzedaży np. kilku opakowań tych leków podczas jednej transakcji. Powinien tak postąpić, gdy uzna, że taka ilość wcale nie ma służyć pacjentowi do celów leczniczych. Minister ma określić w rozporządzeniu dopuszczalny poziom substancji psychoaktywnych w lekach, które chory mógłby nabyć podczas jednorazowych zakupów w aptece. Problemu farmaceutyków, które dostępne są na wyciągnięcie ręki i bez żadnych ograniczeń, to jednak nie rozwiąże.
Katarzyna Nowosielska
Źródło: www.farmacom.com.pl
wstecz Podziel się ze znajomymi