Złote myśli Richarda Dawkinsa
"Nauka jest nie tylko użyteczna, ale również cudowna, piękna i poetycka" - tak Dawkins rozpoczął wykład dla kilkuset zgromadzonych.
Prelekcja sama w sobie, oprócz tego, że traktowała o dobrych radach dla popularyzatorów, była popisem sztuki komunikacji i prezentacji. Dawkins doskonale widział, co chciał przedstawić zgromadzonym. Zrobił to w niecałe 20 minut, ciągle podtrzymując zainteresowanie. Umiejętne pauzy, anegdoty, żarty, opowieści - sprawdziły się.
Jak pisać i mówić o nauce według słynnego ewolucjonisty? Opisując rzeczy w sposób możliwie najprostszy, jednak jednocześnie nie upraszczając.
"Wczuj się w osobę, której próbujesz przekazać wiedzę. Dobrzy pisarze to robią. Zawsze wyobrażam sobie człowieka, dla którego piszę. I w momencie, gdy to robię pojawiają się nowe pomysły i sposoby opisana zagadnienia" - mówił naukowiec.
Dawkins opowiadał, że wielokrotnie czyta swoje teksty przed publikacją. Szuka tych fragmentów, które mogą być opacznie zrozumiane. Stara się opisywać zagadnienie w taki sposób, żeby czytelnik mógł łatwo je sobie wyobrazić.
Kolejny aspekt popularyzacji, to krytyczne myślenie. "Nie komunikujmy faktów naukowych, ale starajmy się ukazać tok rozumowania naukowców" - dodał.
Ewolucjonista zasugerował, że narracja specjalistyczna jest często niezrozumiała. "Nie wymieniaj suchych faktów. Opowiedz historię! Jeśli piszesz o badaniach - opisz je jako opowieść, opowieść o poszukiwaniu i rozwiązaniu jakiegoś problemu. Czytelnik wczuje się i będzie chciał wiedzieć, co stało się dalej" - mówił.
Radził, aby używać ciekawych analogii, porównań dla trudnych do wyobrażenia zagadnień.
Dawkins zaskoczył jednak kolejnym krokiem. Stwierdził, że techniki, jakie stosujemy żeby przekazać wiedzę naukową laikom, powinny być takie same w przypadku prezentacji wyników badań innym naukowcom. Popularyzator opisał nieudany eksperyment na tym polu. Kiedy był redaktorem jednego z pism specjalistycznych, próbował przełamać typowy, nudny - jego zdaniem - układ publikacji. Bezskutecznie
Profesor zauważył, że nauka powoduje wrogość. Faktycznie - jak stwierdził - można mieć za złe naukowcom stworzenie bomby atomowej. "Jeśli chcesz uczynić coś niedobrego, nauka jest najbardziej odpowiednim narzędziem, by to uczynić. Jednak nauka w ogóle jest najlepsza, by robić cokolwiek" - tym stwierdzeniem wywołał uśmiechy na twarzach zebranych.
Wystąpienie ukoronował apelem: "Nagrody Nobla z dziedziny literatury niemal zawsze otrzymują osoby, które piszą o ludziach, którzy nie istnieją i wydarzeniach niebyłych. Czyż nie najwyższa pora, by Nobla z literatury otrzymał naukowiec? Ktoś, kto pisze o rzeczach, które istnieją i wydarzeniach rozgrywających się w rzeczywistości?"
Rady są oczywiście zawsze w cenie. Dawkins pominął jednak jeden fakt. Wszystkie techniki wymienione przez niego i szereg innych, których nie zdążył wyliczyć, z pewnością są pomocne w promocji nauki. Nie zastąpią jednak czegoś, czego nie da się nauczyć - charyzmy. Charyzma stawia Dawkinsa w jednym rzędzie ze sławami. Fani zaczepiający naukowca przed wystąpieniem, nieustępliwi dziennikarze prący do Dawkinsa z mikrofonami i kamerami, by nagrać bezcenny materiał na temat guru popularyzacji - tak wyglądało to grudniowe spotkanie.
Gwiazd świata nauki nie brakuje również w naszym kraju; wśród nich znajduje się na przykład prof. Andrzej Kokowski. Nie każdy naukowiec musi być popularyzatorem wielkiego formatu. W zasadzie, nawet nie musi się za bardzo angażować w działania promocyjne. Sugerowałbym jedynie otwartość na świat zewnętrzny i dziennikarzy (zwłaszcza naukowych), którzy nie zawsze szukają tylko sensacji. Ich rolą jest właśnie pośrednictwo między, jak często się myśli, skomplikowanym światem nauki, a wielką rzeszą osób po prostu ciekawych świata lub potencjalnymi sponsorami.
Autor: Szymon Zdziebłowski
Źródło: http://www.naukawpolsce.pap.com.pl/